Dzisiaj do Domu pod białą sową zawitała forsycja.
Swoją nazwę zawdzięcza ponoć pewnemu szkockiemu botanikowi, od którego nazwiska
pochodzi. Forsycja szybko się rozwija w wazonie, nawet gdy przyniesiemy do domu
same pąki, to lada moment cieszyć nas będą żółciutkie kwiaty.
U mnie w niezastąpionym
słoiczku – wazoniku w wersji mini. Takie bukieciki są naprawdę czarujące.
Malutkie, delikatne i przynoszące wiosnę do domu.
Polecam serdecznie, bo pora
na forsycje wkrótce minie.
Forsycja kojarzy mi się z dziadkami i dzieciństwem, dlatego aż miło westchnąć do Twojego subtelnego kwiatowego słoiczka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dominika
O to masz piękne wspomnienia związane z forsycją Dominiko.
UsuńMi się kojarzy z wiosną, Wielkanocą :)
Pozdrawiam serdecznie
U nas również w salonie gałązki forsycji i wiśni, szkoda tylko,że naszym kotkom ta bardzo jej żucie smakuje..
OdpowiedzUsuń:) a to łobuziaki. Słyszałam, aby dla kotów specjalnie sadzić kocią trawkę, co ma ich niby odciągnąć od innych roślin, ale w praktyce i tak podgryzają to, co chcą. W końcu to koty i chodzą tylko własnymi drogami...:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Nie pamiętałam własnie,jak sie nazywa ta roslina!
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że Ci się przypomniało :0
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Nigdy do końca nie wiedziałam jak nazywa się ta roślina - dzięki Tobie się dowiedziałam :). Ach, wszędzie już widać wiosnę, jest przepięknie!
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę, że mój blog się przydał :)
UsuńWiosna faktycznie ostatnio nas rozpieszcza i pozwala się podziwiać w pełnej krasie :)
Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie.
Przesyłam serdeczne cieplutkie pozdrowienia i uściski :)
Sliczna! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Usuń